Postaci z japońskiego folkloru po dziś dzień rozbudzają wyobraźnię mieszkańców kraju Kwitnącej Wiśni. Nawiązania do nich możemy znaleźć m.in. w mandze i anime, filmach, przedstawieniach teatru No i Kabuki. Przykładem jest chociażby postać Sadako w słynnym horrorze ,,The Ring''.
Jiraiya Gōketsu Monogatari 児雷也豪傑譚
("Opowieść o wspaniałym Jiraiya" lub "Ballada o bohaterskim Jiraiya")
Wtajemniczeni z pewnością zauważyli już jakie współczesne medium nawiązuje do tej starej jak świat postaci. Postać tytułowa, Jiraya pojawia się w mandze autorstwa szanownego pana Masashiego Kishimoto - Naruto i w anime o tym samym tytule. Syn Ogata Shuma Hiroyuki, to tytułowy bohater ludowej opowieści japońskiej – Jiraiya Goketsu Monogatari. Jest to ninja, który, dzięki magicznej mocy potrafi kontrolować żywioły oraz rozkazywać ropuchom. Jiraiya z opowieści jest dziedzicem klanu z Kyushu, który, aby przywrócić go do dawnej świetności, wyrusza do Echigo (dzisiejsza prefektura Niigata) i zostaje bandytą. Dzięki szczęściu, umiejętnościom oraz wytrwałości zbiera grupę oddanych popleczników.
|
Jiraya ujeżdżający wielka ropuchę, 1866, autor Yoshitoshi |
Gdy szykuje się do następnego napadu na dom bogatego człowieka w górach, w wyniku burzy śnieżnej gubi się i trafia do mędrca o imieniu Senso Dojin, który uczy go żabiej magii. Na koniec szkolenia przykazuje mu, aby przestał krzywdzić ubogich – owszem, nie ma nic złego w rabowaniu niegodziwych bogaczy, jednak to, co zdobędzie, Jiraiya powinien wykorzystywać do pomocy biednym.
Jak się szybko okazało, nie tylko biedni mogli liczyć na pomoc Młodego Pioruna – także ci, którzy zdobyli bogactwo uczciwymi metodami otrzymywali w potrzebie pomoc żabiego pustelnika. Na przykład pewnego razu Jiraiya, aby uratować niesłusznie oskarżonego kupca, ogłosił, że to on popełnił morderstwo. Niesłusznie oskarżonego człowieka wypuszczono, a Młody Piorun został skazany na śmierć przez powieszenie. Wyrok wykonano… tylko po to, aby w nocy jego ciało zamieniło się w żabę, która spokojnie oddaliła się z miejsca egzekucji.
Krótko po tym opowieść opisuje, jak to Jiraiya zakochał się w – niespodzianka! – księżniczce o jakże znajomym imieniu, Tsunade. Zapewne nikogo nie zdziwi informacja, że rzeczona księżniczka opanowała ślimaczą magię, analogiczną do żabiej Jiraiyi?
W przeciwieństwie do Ero-sennina z mangi pana Kishimoto, jego odpowiednik z opowieści miał szczęście w miłości i wkrótce potem stanął na ślubnym kobiercu.
Niedługo potem wybuchła wojna. Jiraiya i jego żona pomogli jednej ze stron. W odpowiedzi druga zwróciła się o pomoc do –kolejna niespodzianka! – Orochimaru. Wedle jednej wersji opowieści był on uczniem Jirayi, który poświęcił się poznawaniu wężowej magii, wedle innej – potomkiem węży. Tak czy owak, starcie z nim omal nie kosztowało Młodego Pioruna i jego żony życia – wężowy mag zatruł ich potężną trucizną, zdolną powalić najpotężniejszych wojowników. Dzięki pomocy wiernych uczniów, Jiraiya i Tsunade wyzdrowieli, a następnie przyczynili się do zakończenia wojny. Żabi mędrzec, zmęczony walką, ostatecznie osiedlił się i poświęcił poznawaniu pism mędrców oraz kontemplowaniu piękna przyrody.
Jiraiya poślubił piękną księżniczkę Tsunade. Jeden z uczniów Jiraiyi - Yashagorō opanował magię węży i przybrał imię Orochimaru. Pod tym przydomkiem zaatakował swego mentora. Razem ze swoją żoną, Jiraiya stoczył walkę z wiarołomnym protegowanym. W starciu zostali otruci jadem i stracili przytomność. Uratowali ich inni uczniowe Jiraiyi.
Taketori monogatari 竹取物語
(Opowieść o zbieraczu bambusu)
Dawno temu żył człowiek trudniący się zbieraniem bambusu.
Nazywany był Taketori no Okina ( 竹取翁 – starzec zbierający bambus). Do sędziwego
wieku nie doczekał się potomstwa.
Pewnego razu, gdy wybrał się zbierać łodygi bambusów, zobaczył
światło wydobywające się z jednej z nich. Gdy ją ściął, we wnętrzu znalazł
niemowlę wielkości ludzkiego palca. Zabrał dziecko do domu i pokazał swojej
żonie. Nadali dziecku imię Kaguya-hime (かぐや姫 – świetlista księżniczka) i postanowili, że
wychowają dziewczynkę jak własne dziecko.
Pomimo swego niezwykłego pochodzenia, gdy już dorosła, Kaguya
nie różniła się rozmiarami od swych rówieśniczek. Odznaczała się jednak tak
niezwykłą urodą, że zalotnicy z całego kraju przybywali, aby móc ją chociaż
zobaczyć. Dziewczyna jednak odmawiała wyjścia za mąż za któregokolwiek z nich,
większość zatem zmuszona była porzucić nadzieję na ożenek z nią. Pozostało
jednak pięciu szczególnie wytrwałych, którzy nie chcieli się poddać. Wszyscy
wywodzili się z wysokiej rangą arystokracji. Ostatecznie Taketori no Okina
przekonał córkę, żeby wybrała jednego spośród nich. Kaguya zgodziła się, ale
postawiła pewien warunek: obiecała wyjść za mąż za tego, który przyniesie jej
konkretny przedmiot. Każdemu wyznaczyła inną próbę.
Pierwszy z nich miał przynieść z Indii miskę żebraczą, która
należała kiedyś do Buddy. Ten uznał jednak, że zdobycie oryginału przerasta jego
możliwości. Nie udawszy się zatem wcale do Indii, zdobył starą, kamienną misę i
wręczył dziewczynie jako wskazany przez nią przedmiot. Kaguya zauważyła jednak,
że misa nie jest otoczona blaskiem, który powinien towarzyszyć świętemu
przedmiotowi, i odprawiła oszusta.
Drugi z zalotników miał zdobyć wysadzaną klejnotami gałąź z
drzewa rosnącego na mitycznej górze Hōrai. On również postanowił uciec się do
podstępu: zatrudnił znamienitych rzemieślników, aby wykonali dla niego sztuczną
gałąź ze złota, srebra i drogocennych kamieni. Tak spreparowany podarek
przedstawił swojej wybrance. Jednak gdy prezentował gałąź ukochanej, do bramy
jej rezydencji zaczęli się dobijać zatrudnieni przezeń rzemieślnicy, domagając
się zapłaty. Skoro więc podstęp się wydał i on musiał zrezygnować z zamiaru
poślubienia Kaguyi.
Trzeci konkurent miał przynieść futro ognistego szczura. Pewien
kupiec zapewnił go, że jest w stanie zdobyć ów przedmiot. Wyruszył do Chin,
skąd przywiózł futro odpowiadające opisowi. Zażądał za nie znacznej sumy
pieniędzy, którą jego kontrahent wypłacił bez chwili wahania. Gdy Kaguya
otrzymała podarek, natychmiast wrzuciła go do paleniska, gdzie futro strawił
ogień. Okazało się, że zalotnik dał się oszukać kupcowi – prawdziwe futro
ognistego szczura miało być bowiem odporne na ogień.
Czwartemu Kaguya wyznaczyła zadanie zdobycia klejnotu ze smoczego naszyjnika. Zalotnik rozesłał swoich
podkomendnych celem odnalezienia smoka. Na ich wyposażenie przeznaczył sporą
część majątku. Nie wątpiąc w sukces swych sług, zaczął przystrajać swoją
siedzibę złotem i jedwabiami, aby godnie przyjąć przyszłą żonę. Pochłonięty
przygotowaniami zaniedbywał jednocześnie swoją dotychczasową małżonkę. Jednak
wysłani przezeń słudzy uznali to zadanie za niewykonalne i postanowili nie
wracać w ogóle do swego suwerena. W końcu zniecierpliwiony sam wypłynął
statkiem na pełne morze, by osobiście upolować bestię. Powstrzymał go jednak
gwałtowny sztorm, podczas którego niemal postradał życie. Przekonany, iż jest
to efekt gniewu smoka, postanowił zrezygnować z dalszych prób i wrócić do
swojej posiadłości. Całe przedsięwzięcie pochłonęło tak wiele pieniędzy, że
jego niegdyś okazała rezydencja popadła w ruinę. Słysząc, jak zakończyła się
cała eskapada, jego żona, która zdążyła się już rozwieść z niefortunnym
zalotnikiem, śmiała się do rozpuku.
Piąty konkurent miał zdobyć amulet z gniazda jaskółki, który
ponoć zapewniał lekki poród. Zaczął więc przeszukiwać gniazda tych ptaków.
Podczas swoich starań spadł jednak z dużej wysokości i w efekcie doznał
ciężkich obrażeń. Skoro żaden z narzeczonych nie zdołał spełnić swego zadania,
Kaguya nie musiała stawać na ślubnym kobiercu.
Wieści o cudownej urodzie dziewczyny dotarły w końcu do uszu
samego cesarza. Nawet władca nie był w stanie oprzeć się jej wdziękom. Choć nie
został poddany żadnym próbom, zaskarbił sobie sympatię Kaguyi. Wielokrotnie
wymieniali ze sobą wiersze. Jednak i jemu nie pisane było zdobyć ręki
ukochanej. Ta wyjawiła bowiem swemu ojcu, iż nie pochodzi z tego świata, lecz
jest księżniczką z Księżyca. Niedługo też miał nadejść czas jej powrotu do domu
i niebiańscy wysłannicy mieli przybyć, aby zabrać ją do ojczyzny. Słysząc to,
Taketori no Okina powiadomił o całej sytuacji cesarza. Ten wysłał swych
żołnierzy, by dzień i noc pilnowali ukochanej i powstrzymali jej krajan, gdy ci
już przybędą.
Dom bohaterki został otoczony kordonem wojska tak szczelnym, iż
nawet nietoperz nie byłby w stanie się prześlizgnąć. Jednak zabiegi te okazały
się daremne. Gdy przybyli mieszkańcy Księżyca, ich blask poraził żołnierzy i ci
nie byli zdolni stawić najmniejszego oporu. Nim Kaguya została zabrana do swej
ojczyzny, wręczyła dowódcy straży list pożegnalny do cesarza oraz eliksir
życia. Władca uznał, iż nie pragnie żyć wiecznie bez ukochanej. Rozkazał
zanieść list oraz eliksir na wierzchołek góry Fudżi i tam je spalić. Dym unoszący się
ze szczytu miał przypominać Kaguyi o tym, że na tym świecie wciąż o niej pamiętają.
|
Księżniczka Kaguya wraca na księżyc |
Brzmi znajomo? Mamy tu kolejny dowód zamiłowania Kishimoto do inspirowania się folklorowymi korzeniami, jako że wątek zejścia Księżycowej Księżniczki Kagui na ziemię ukazuje się również w serii Naruto. Istnieje wiele innych przykładów pokazujących, że autor garściami czerpał z japońskiej mitologi i tradycji ludowej. Mam nadzieję, że udało mi się tym zaintrygować miłośników anime czytających tego bloga. Postaram się kiedyś napisać oddzielnego posta na ten temat, ale nie spodziewajcie się go przed wakacjami.
Ciekawostka :
Taketori Monogatari jest najstarszą japońską opowieścią ludową, jaka przetrwała do dziś- wywodzi się z przełomu IX i X wieku!
Nasze ukochane Studio Ghibili stworzyło pełnometrażową animację ,, Kaguyahime no Monogatari ". Film wiernie oddaje fabułę opowieści, jest też wypełniony wątkami, które skupiają się na przedstawieniu rozterek wewnętrznych głównej bohaterki. Z kultowej historii ludowej stworzono niezwykle wzruszającą animację, okraszoną emocjonalnością i sklaniającą do refleksji. Doskonale przemawia do odbiorcy XXI wieku. Polecam z całego serca. Na mnie film wywarł spore wrażenie, jak z resztą większość twórczości Ghibili.
Dlaczego dlaczego meduzy nie mają kości?
Dawno,
dawno, dawno temu żyła sobie małpa, której najlepszym przyjacielem był żółw.
Małpa przynosiła jedzenie z gór, które dawała żółwiowi, a ten z kolei przynosił
ryby i inne pyszności prosto z morskich głębin. Często spotykali się na plaży w
porze obiadowej i bawili się później razem. Oczywiście, obydwoje żyli w
tak zupełnie różnych światach i zawsze przed zmrokiem chcąc, nie chcąc musieli
się rozstawać.
"Żółwiu, stary druhu"-
powiedziała małpa któregoś dnia "Słyszałam, że tam, gdzie mieszkasz jest
naprawdę pięknie, w morskich głębinach w Smoczym Pałacu."
"Tak, to prawda, jest bardzo
pięknie."- zgodził się żółw. Chciałbym, żebyś mógł kiedyś
mnie tam odwiedzić".
Zdarzenie, o którym małpa nic nie wiedziała miało miejsce w Smoczym Pałacu. Jedyna córka Smoczego Króla, Otohime, była
bardzo, bardzo chora. Wszyscy obawiali się, że może umrzeć i nawet nadworny
lekarz widział niewielką szansę na jej powrót do zdrowia . "Jest tylko jedna
rzecz, która może uratować Otohime,"- rzekł Królowi. "Musi
zjeść wątrobę żyjącej małpy."
Smoczy Król miał nieograniczoną władzę w
morskich krainach i otchłaniach, jednak tam na górze, na lądzie nie miał żadnych
możliwości. W jaki sposób miał znaleźć tam małpę i sprowadzić ja do swojego
pałacu?
Usiadł na swoim tronie, zastanawiając się
jak rozwiązać ten problem. Wszyscy jego podwładni to zwierzęta wodne, więc w jaki sposób mogłyby wyjść na ląd, aby rozpocząć poszukiwania
małpy..."Oczywiście!"- wykrzyknął Król
niespodziewanie. "Żółw! Żółw wypływa ciągle na powierzchnię."
Jak tylko żółw powrócił tego wieczoru,
Smoczy Król wezwał go do siebie i wytłumaczył mu, co ma zrobić.
"Żółwiu"- powiedział Król "przynieś mi wątrobę żywej małpy, a
uczynię Cię bogatym. Tak bogatym jak Ci się nawet nie śniło."
"Twoje życzenie jest dla mnie
rozkazem, Panie."- powiedział żółw kłaniając się. Pospiesznie
udał się na brzeg w poszukiwaniu swojego przyjaciela- małpy. Żółw nie był w
stanie myśleć o niczym innym jak o nagrodzie, którą obiecał mu Król.
"Bogaty, tak bogaty jak mi się to nawet nie śniło! O rety, rety!"
Żółw wypełzł na plażę i znalazł tam małpę. "Cześć, kolego!"- powiedział żółw
uśmiechając się. "Co powiesz na wycieczkę po Smoczym Pałacu? Oprowadzę Cię."
"Jej! Naprawdę chciałbym pójść, ale
nie potrafię pływać."
"Żaden problem. Po porostu trzymaj się
mojego grzbietu i zamknij oczy. Będziemy na miejscu zanim się
zorientujesz". Małpa wspięła sie na skorupę żółwia,
który wszedł do wody, a następnie popłynął głęboko, głębiej, głębiej w morskie
odmęty.
Już stali przed wspaniałą bramą Smoczego
Zamku. "Wow! Jest naprawdę przepiękny!"- wykrzyknęła małpa.
"Chodź małpo, nie wstydź się. Wejdźmy
do środka."- powiedział żółw uśmiechając się i biorąc małpę pod
rękę. Płaszczka i meduza strzegły bramy. Gdy żółw
przeprowadzał przez bramę małpę, płaszczka spojrzała porozumiewawczo na meduzę,
a ta zaśmiała się cicho pod nosem. "Co jest takie śmieszne?"-
pomyślała małpa."Nie przejmuj sie nimi."-
powiedział żółw "Oni są po prostu głupi. Chodźmy dalej."
Wewnątrz Smoczego Pałacu odbywało się
wielkie przyjęcie. Wszystko było niezwykle ciekawe dla małpy i razem z żółwiem
bardzo miło spędzali czas. Było tyle przepysznego jedzenia, ile do tej pory
jeszcze nie widział, na parkiecie tańczyły ośmiornice i wszędzie było pełno
pysznego, czerwonego wina. Małpa jadła, rozmawiała, śmiała się i piła. Niestety ze zbyt dużym naciskiem na ,,piła". Siedziała na kanapie i rozmawiała z delfinem gdy nagle usnęła.
Dwoje strażników, płaszczka i i meduza
zostały zawołane, aby zanieść małpę do pokoju dla gości.
"Hii, hii, hii! Jaka
głupia małpa!"- śmiała się meduza. "Nic nie podejrzewa!"
"He, he, he! Pije za dużo, a potem
usypia. Teraz bez problemu będzie można mu wyciąć wątrobę."
Płaszcza i meduza położyły małpę do łóżka i
poszły zamykając za sobą drzwi. Gdy zniknęły małpa powoli otworzyła swoje oczy.
Była cały czas na w pól-przytomna i słyszała każde słowo wypowiedziane przez dwóch
strażników.
"Och, to straszne... Co ja teraz
zrobię? Chcą mnie przeciąć i wyjąć mi moją wątrobę." Małpa zaczęła nerwowo krążyć po
pokoju, pocierając swój brzuch i próbując wymyślić jakąś drogę ucieczki. W końcu wpadła na pomysł.
Zaczęła krzyczeć
jak tylko mogła najgłośniej."Och, aaa, O nie! Jak mogłam być taka
głupia!"
Żółw, który był w pokoju obok usłyszał
krzyk małpy i pobiegł do jej pokoju ile sił w nogach. Wpadł do pokoju krzycząc
"Małpo! Małpo! Czy wszystko w porządku?"Małpa ukryła twarz w dłoniach i zaczęła
szlochać. "Och, to straszne! Popełniłam wielki błąd- zostawiłam moją
wątrobę na lądzie. Powiesiłam ją na drzewie, aby się wysuszyła i całkiem o niej
zapomniałam. Jeśli zacznie padać moja wątroba się roztopi!"
"Och nie! To straszne!"-
wykrzyknął żółw."Chodźmy po Twoją wątrobę zanim będzie za późno. Szybciej,
wspinaj się na moją skorupę!"
"Och, dziękuję Żółwiu".
Małpa
wspięła sie na jego grzbiet i zamknęła oczy. Przez bramę, popłynęli coraz wyżej
i wyżej w stronę lądu. Żółw płynął tak szybko jak nigdy dotąd.
"W porządku małpo. Jesteśmy na
miejscu!" Jak tylko żółw dotknął plaży małpa szybko zeskoczyła z jego
skorupy, pobiegła ile sił w nogach i wspięła się na wysokie drzewo. "Ufff..."- powiedziała małpa gdy
dotarła na sam szczyt. "Było blisko."
"Znalazłaś ją? Pospiesz się
małpo!"- zawołał żółw. "Weź swoją wątrobę i wracamy."
"Ty głupku!"- krzyknęła do niego
z góry małpa. "Naprawdę myślałeś, że mogę wyjąć swoją wątrobę, a potem ją
suszyć? Moja wątroba jest tutaj w moim brzuchu, tam gdzie powinna być!"
"Oszukałaś mnie!"
"Ja Ciebie? To Ty zabrałeś mnie tam na
dół tylko po to aby wycięto mi wątrobę!"
"Co? Kto Ci to powiedział?"-
zawołał żółw."Słyszałam Twoich kolegów, płaszczkę i
meduzę nabijające się z tego. Wracaj do domu żółwiu. Wynoś się stąd! Nie jesteś
moim przyjacielem".
Małpa zaczęła
rzucać kamieniami w żółwia. Jeden z nich- wielki i ciężki - uderzył żółwia prosto w
skorupę. Krach! Widzieliście kiedykolwiek skorupę żółwia?
Zatem już wiecie dlaczego ma na sobie tak wiele pęknięć.
Smutny żółw powlekł się powoli z powrotem
do morza.
Gdy dotarł do pałacu wytłumaczył Smoczemu Królowi jak małpa nabrała
podejrzeń i uciekła. Król wpadł w furię. "Więc to płaszczka i maeduza. Niech
to! Te gaduły! Zawołajcie ich w tej chwili!" Meduza i płaszczka ze spuszczonymi głowami, drżące ze strachu zostały przyprowadzone przed oblicze władcy.
Król był naprawdę
wściekły, kara miała być surowa. Płaszczka, jak wiecie, spędza swoje życie
leżąc na dnie oceanu. To dlatego, że Smoczy Król rozkazał, aby przeciąć ją na
pół i wyrzucił ją z pałacu za to, że pozwoliła małpie uciec. Jeszcze gorzej było w przypadku meduzy.
Najpierw została żywcem obdarta ze skóry. Następnie wszystkie jej kości zostały
usunięte, a później, podobnie jak płaszczkę, wyrzucono ją za bramy
pałacu. Nie mając kości, aby móc pływać w wodzie, szybko została uniesiona przez prąd na powierzchnię wody. Nawet dzisiaj ona i wszyscy jej potomkowie
są skazani na bezwładne unoszenie się wśród fal. Nigdy nie będą mogły wrócić do
Smoczego Pałacu.
A co się stało z żółwiem i małpą, którzy
kiedyś byli najlepszymi przyjaciółmi? Następnym razem gdy żółw wypłynął na
plażę, zawołał małpę. "Małpo! Małpo! Stary druhu! Daj
spokój, zapomnij o tym co się stało. Chodź, pobawmy się."Ale małpa nawet nie odpowiedziała. Nie
miała w swoim swoim życiu miejsca dla przyjaciół, którzy wbijają nóż w plecy. I
któż może go z to winić?
Momotaro 桃太郎
(Brzoskwiniowy chłopiec)
Żyła sobie niegdyś para staruszków, mieszkała gdzieś w niewielkiej wiosce w głębi kraju. Któregoś dnia, gdy mężczyzna w górach zbierał drewno na opał, kobieta wybrała się nad rzekę aby zrobić pranie. Gdy płukała już swoje ubrania zauważyła ogromną brzoskwinię toczącą się w dół wraz z nurtem rzeki. Z niemałą trudnością wyłowiła z rzeki ogromną brzoskwinię i zabrała ją ze sobą wracając wieczorem do domu.
Wróciwszy do domu stary mężczyzna zobaczył
brzoskwinię i był zdumiony jej niespotykaną wielkością.
"Cóż za znalezisko!"- powiedział
zaskoczony.
"Może powinniśmy ją
przepołowić?"- zasugerowała starsza kobieta.
"Czemu nie?"
Położyli brzoskwinię na stole i już mieli
ją przekroić na pół gdy brzoskwinia... zaczęła się ruszać! "To żyje!"-
krzyknęła starsza kobieta. Nie zdążyła do końca wypowiedzieć tych słów jak
brzoskwinia otworzyła się i wyskoczył odbijając się od niej mały chłopczyk.
Para staruszków zamarła z przerażenie pomieszanego z zaskoczeniem.
Gdy już doszli do siebie (nie każdego dnia
zdarza się przecież żeby z olbrzymiej brzoskwini wyskakiwał mały chłopiec),
para staruszków, która nie miała swoich dzieci była zachwycona. Postanowili
nazwać dziecko Momotarō, gdyż momo znaczy brzoskwinia a Taro jest bardzo dobrym
imieniem dla każdego zdrowego, małego chłopca. I z pewnością Momotaro był
okazem zdrowia. O rety , jakiż on miał apetyt! Siorb, siorb. Mhmm... Chlup,
chlup. Skrob. Opróżniał miseczki jedna za drugą.
|
Momotaro wydostający się z brzoskwini |
Im więcej Momotarō jadł, tym większy i
silniejszy rósł. W wieku trzech- czterech lat miał już siłę dorosłego, dobrze
zbudowanego mężczyzny. Był tylko jeden problem. Nie chciał mówić!
Nawet wtedy, gdy ojciec bawił się z nim
i mówił "Momotarō, moja mała brzoskwinko!" chłopiec nie wydawał z
siebie żadnego dźwięku. Gdy chciał się z nim bawić w berka lub w chowanego
Momotaro tylko ziewał i patrzył gdzieś w bok. Lata mijały, a starsza kobieta i mężczyzna
zaczynali się martwić. "Dlaczego on nigdy nic nie powiedział? Co my mamy z
tym zrobić?"Jednak pewnego dnia...
"Jestem już gotowy!"-powiedział w
końcu Momotarō. Para staruszków była zbyt zaskoczona żeby odpowiedzieć.
"Babciu, Dziadku"- powiedział głośnym, donośnym głosem chłopiec
"Mam zamiar wyruszyć, aby walczyć z demonami."
Starsza kobieta wyszeptała "Ale,
Taro... Dlaczego chcesz robić tak niebezpieczną rzecz?"
Widzicie, okrutne demony najeżdżały wioski
praktycznie każdej nocy. Kradły różne rzeczy i porywały ludzi. Włamywały się do
domów i wszyscy wieśniacy panicznie się ich bali. Kiedy Momotarō o tym
usłyszał, tak bardzo go to zezłościło, że postanowił coś z tym zrobić. Pójdzie
na Diabelską Wyspę, gdzie żyły potwory i da im porządną lekcję.
"Więc jak? Pomożecie mi się
przygotować do drogi?"- zapytał Taro.
Starsze małżeństwo nie miało do powiedzenia nic, co mogłoby wpłynąć na zmianę postanowien chłopca. Dlatego
mężczyzna przygotował dla niego zestaw kolorowych ubrań, a kobieta przygotowała
pożywienie na długą podróż. Następnie ze łzami w oczach pożegnali się ze swoim
dzielnym, małym chłopcem.
"Uważaj na siebie Taro..."
Możliwe, że Momotarō był jeszcze za mały,
żeby zrozumieć co sprawiło, że kobieta i mężczyzna byli tacy smutni.
Uśmiechając się i machając pomaszerował prosto przed siebie, w stronę
Diabelskiej Wyspy z pakunkiem pożywienia na jednym ramieniu.
Po drodze spotkał psa. "Momotarō,
Momotaro, proszę, daj mi choć trochę jedzenia. Jeśli mi dasz pójdę z tobą i
pomogę Ci pokonać demony."- wyszczekał pies. Więc Momotarō dał mu placka
ryżowego i poszli razem dalej.
Za jakiś czas napotkali na swojej drodze
małpę i bażanta. Oni także za cenę jednego ryżowego placka zgodzili się
dołączyć do drużyny. I tak poszli wszyscy krzycząc do każdego napotkanego
człowieka "Z drogi, z drogi! To idzie Momotarō- najsilniejszy chłopiec w
tej krainie. Zróbcie przejście! To Momotar,ō brzoskwiniowy chłopiec i jego
nieustraszona drużyna!"
Poprzez największą dzicz, targani licznymi burzami i
przeciwnościami losu, przez nieprzebyte góry i bezkresne doliny szli dalej:
Momotarō i jego drużyna! Nic nie mogło go powstrzymać, ponieważ każdy musi mieć
marzenia. A Momotaro nigdy się nie podda dopóki nie spełni swojego
marzenia.
Po bardzo długiej podróży doszli w końcu na brzeg
morza. Zbudowali łódź i wszyscy razem wiosłowali, aby jak najszybciej dotrzeć
do Diabelskiej Wyspy. Hej ho! Hej ho! Śpiewali pośród błękitnych toni oceanu.
Hej ho! Hej ho! Bezustannie zanurzali wiosła w toni morskiej, aż w końcu
ujrzeli cel swojej podróży- poszarpaną górę wynurzającą się z morza. Diabelską
Wyspę.
Momotarō wysłał bażanta na zwiad.
"Postaraj się
żeby Cię nie zauważyły."- ostrzegł ptaka. Sam podpłynął cicho łódką do
skalistego brzegu. Wkrótce powrócił bażant i opowiedział chłopiec o tym co
zobaczył.
"Jak to? Demony mają przyjęcie? Teraz mamy
szansę!" Momotarō poprowadził drużynę do Diabelskiej Bramy. Jednak
olbrzymie drzwi były zamknięte i nikt nie był w stanie ich otworzyć.
"Zostawcie to mnie."- powiedziała małpa.
Wspieła sie na bramę i przeskoczyła zwinnie na drugą stronę.
Klik! Brzoskwiniowy chłopiec wszedł przez otwartą
bramę. W środku demony były zajęte jedzeniem, piciem i świętowaniem. Ich
paszcze pootwierały się ze zdziwienia gdy ujrzeli przed sobą Momotarō i jego
drużynę.
"Kim jesteście?"- spytał jeden z
potworów. "Jestem jedyny i niepowtarzalny Momotaro, najsilniejszy chłopiec
w tej krainie. En garde wy paskudne potwory!"
Hał, hał! Iiik, Iiik! Ćrok, Ćrok! Pies, małpa i
bażant gryzły, drapały i dziobały demony w trakcie jak Momotarō zaczął bić
potwory. Pach! Paff... Bach!
Demony biegały jak oszalałe. Wpadały na siebie,
zderzały się, dopóki ich przywódca nie wyszedł z tej wrzawy i nie wyzwał Brzoskwiniowego Chłopca na pojedynek. Był naprawdę wściekły i wymachiwał wielką, żelazną
maczugą. "Ty mała pchło!"- zawarczał "Nauczę Cię, żeby nie
zadzierać z królem demonów!"
Pach! Śmiertelna broń demona wylądowała miażdżącym
ciosem na głowie Momotaro. Jednak maczuga rozpadła się na dwie części, a
Momotarō nie był nawet draśnięty. Król demonów nie mógł uwierzyć własnym oczom.
Stał tam zdumiony patrząc na swoją maczugę. Ten moment wykorzystał Momotarō i
zaatakował.
Bum! Momotarō uderzył demona w głowę, pomiędzy rogi
swoją własną twardszą od żelaza głową. Było po wszystkim. Król demonów siedział
w brudzie z wywieszonym językiem, wywijając oczyma na wszystkie strony.
"Zatem? Macie zamiar jeszcze dalej kontynuować
swoje złe uczynki?"- kontynuował Momotaro.
"Nie, już nie będziemy! Od tej pory będziemy
dobre. Obiecujemy. Proszę nie bij nas więcej!"
Wystraszone demony załadowały łódź Momotarō swoimi
skarbami. Następnie wszyscy wyszli na brzeg morza kłaniając się chłopcu, psu,
małpie i bażantowi, którzy odpływali zwycięsko swoją łódką.
"Pozwól, że Ci pomogę mój Panie"-
powiedział Król Demonów. Wziął głęboki oddech i dmuchnął z całych sił, kierując
łódkę w stronę ich kraju.
Momotarō powrócił do domu triumfując. Para staruszków
i wszyscy mieszkańcy wioski niezmiernie się cieszyli gdy usłyszeli jak
Brzoskwiniowy chłopiec pokonał demony. Ale najszczęśliwszy ze wszystkich był
Momotaro, gdyż udało mu się spełnić swoje marzenie.
Ciekawostka :
Momotarō był niezwykle popularną postacią w Japonii w czasach II Wojny Światowej, pojawiając się w wielu ówczesnych filmach i kreskówkach. Brzoskwiniowy Chłopiec miał wówczas reprezentować japoński rząd, zwierzętami byli cywile, a Stany Zjednoczone kryły się pod postacią demonów. Chociaż nie jest to wprost podane, pojawia się też ukryty wątek Onigashimy symbolizującej Pearl Harbor. Ta alegoria była wykorzystywana w celu zmotywowania Japończyków do walki z ,,niegodziwym , acz potężnym przeciwnikiem'' jakim były Stany. Społeczeństwo było utwierdzane w przekonaniu, iż zwycięstwo mogło zostać odniesione jedynie poprzez ich wsparcie dla rządu. Jedzenie oraz skarby, którymi Momotarō wynagrodził zwierzęta po pokonaniu demonów miało odzwierciedlać chwałę, jaką potężne japońskie imperium miało zostać okryte po zwyciężeniu wroga.
W Inuyamie co pięć lat w maju odbywa się Festiwal Momotarō, ma on miejsce w Świątyni Momotarō.
Uff, trochę się rozpisałam. Musicie jednak przyznać, że streszczenie Wam tych opowieści musiałam napisać trochę więcej niż zazwyczaj, historyjki mają to do siebie. Mam nadzieję, że było warto się tak napocić nad postem, :).
Sayōnara!
Hikari