czwartek, 26 lipca 2018

Etykieta, esencja każdej narodowości


Nienaganne maniery są nieodłączną częścią życia każdego mieszkańca Japonii. Japończycy od małego chłoną tajniki swojej  kultury, ucząc się jak należycie okazywać respekt subtelnym i naprawdę mnogim praktykom obowiązującym w ich społeczeństwie. Mam nadzieję, że ten wpis nieco przybliży Wam zwyczaje zachowań w Japonii, a co za tym idzie, sposób rozumowania jej obywateli. 



 Istnieje wiele aspektów pozornie skomplikowanych zasad, których znajomości nie wymaga się od nas, Gaijinów, ale mimo wszysto sądzę, że lepiej jest być obeznanym z tradycją miejsc, które odwiedzamy. Jeżeli miałabym opisać kulturę Japońskiego savoir vivru jednym słowem, zdecydowanie użyłabym określenia ,,finezyjna''. Pełno w niej ukrytych znaczeń, każdy najdrobniejszy gest się liczy. Dla odwiedzających Japońskie Wyspy niektóre z tych miejscowych zwyczajów mogą wydawać się niezrozumiałe, nawet dziwaczne i pozornie trudne do zapamiętania. Może po przeczytaniu poniższego posta rozjaśni się wasze spojrzenie na kulturę Japońską.


Ukłon 


Jedną z najbardziej oczywistych konwencji społecznych w Japonii jest ukłon.Każdy kłania się na dzień dobry i do widzenia, aby powiedzieć ,,dziękuję lub ,,przepraszam''. Ukłon może być określeniem respektu, skruchy, wdzięczności oraz powitania, bywają również wskaźnikami hierarchii.

 Jeśli spotykasz kogoś w Japonii, możesz ukłonić się lekko, ale nie musisz koniecznie odwzajemniać ukłonu wszystkim tym, którzy kłaniają się tobie. Dla przykładu, gdy wchodzisz do sklepu czy restauracji możesz zostać przywitany przez pracowników ukłonem i okrzykiem irrashaimase (witamy). Jest to tylko oznaka respektu dla Ciebie jako klienta. W takiej sytuacji nie musisz się kłaniać. Natomiast gdy Ty, klient, ukłonisz się pracownikowi, on ma wręcz obowiązek odwzajemnić gest. 

 To się może akurat wydawać troszkę dziwne. Jak to możliwe, żeby Japończycy tak perfidnie zlewali tych miłych ludzi? Nas zawsze uczono, by każdemu odpowiedzieć ,,Dzień doby''. Czyżby Kraj Kwitnącej Wiśni był mniej kulturalny niż Polska? Tak się składa, że to ciepłe powitanie pracowników jest tylko formalnością, ich obowiązkiem. W japońskich sklepach i restauracjach obowiązuje zasada ,,nasz klient nasz bóg'', toteż konsumenci nie czują się zobowiązani do okazywania nadmiernego szacunku kadrze. Jeśli nie jest nigdzie ściśle ustalone, by Japończyk w danej sytuacji okazał komuś szacunek, zazwyczaj tego nie robi, mając wybór rezygnuje z niekoniecznej grzeczności na rzecz własnych spraw.

 Gdyby tak odwrócić sytuację: mamy zabieganego Japończyka spieszącego się do pracy
(a spóźnienia są wyjątkowo niemile widziane w oczach przełożonych), nagle zaczepia go pewien turysta pytający o drogę. Japończyk poczuwa się w obowiązku, aby usłużyć osobie proszącej jak najlepiej, wskazać drogę do danego obiektu, a najlepiej samemu zaprowadzić turystę w to miejsce. W efekcie spóźnia się do pracy i dostaje naganę od szefa.

 Wspomniany Japończyk wykazuje się w tej scence niebywałą życzliwością, ponieważ wymaga tego sytuacja. Podstawowa zasada etykiety japońskiej: ,,zawsze uprzejmie pomóż osobie, która cię o to prosi, nie bacząc na własne potrzeby" i esencja japońskiego ducha narodowego: ,,wszystko co robisz rób jak najlepiej''. 

 ,,Japończycy są wyjątkowo uprzejmi i wręcz chorobliwie pełni szacunku'' głosi stary jak świat stereotyp. Rzeczywiście, są wyjątkowo kurtuazyjni, ale tylko wtedy, gdy jest to konieczne, kiedy zasady tego wymagają. Już widzicie do czego zmierzam? Oczywiście, nie twierdzę, ze każdy Nihonjin jest sztuczny i zimny jak lód, nic z tych rzeczy! Nie można przecież stereotypować całego narodu na podstawie wymaganych zachowań. Chcę jedynie pokazać Wam, że stereotypy bywają mniej lub bardziej wiarygodne, ale zawsze warto sprawdzić ich podstawy, ich sedno. Wynika więc z tego, że Japończycy nie są ani ,,przesadnie uprzejmi'', ani ,,fałszywi'', ale obowiązkowi i trzymają się zasad, dbają o swoją tradycję i kulturę.





 Ukłony różnią się w zależności od sytuacji i od osób składających sobie honory. Inaczej kłania się Japończyk, który prosi ojca narzeczonej o jej rękę (najniższy ,,parterowy'' ukłon na podłodze), inaczej gdy dziękuje za prezent i wreszcie inaczej wtedy, gdy mija znajomego na ulicy. 
Wśród najczęstszych ukłonów, jakie  można zaobserwować w życiu codziennym Japończyków są trzy rodzaje:
eshaku - płytki pokłon do 15 stopni to pół-formalny, używany do pozdrowień oraz, gdy poznajemy kogoś nowego. Osoba spoza Japonii najczęściej styka się właśnie z tym rodzajem ukłonu, nie jest jednak od niej wymagane używanie tego gestu.
keirei - średni pokłon 30 - 45 stopni , stosuje się go zazwyczaj przy okazywaniu szacunku osobom wyższym rangą.
saikeirei - głęboki pokłon powyżej 45 stopni, przy okazywaniu skruchy i w oznace najgłębszego respektu.


 Im większa dysproporcja rangi pomiędzy osobami, tym głębszy powinien być ukłon ze strony podrzędnej. Ręce podczas ukłonu mężczyźni trzymają wzdłuż boków, kobiety zaś z przodu nakładając lewą dłoń na prawą. 


 Wielu Japończyków używa również zwykłego skinięcia głową w sytuacjach codziennych i mało formalnych, ten sposób oddawania szacunku jest najczęściej preferowany przez odwiedzających Japonię. Zdarza się, że Japończyk uściśnie Ci dłoń, zawsze jednak bezpieczniej jest poczekać na pierwszy ruch z jego strony.

Podarunki 

 Upominki odgrywają niezwykle ważną rolę w kulturze japońskiej. Czy to z okazji zmiany pory roku, powrotu z wycieczki czy wprowadzania się do nowego domu. Dla odwiedzających Japonię doskonałą opcją jest wręczanie prezentów przywiezionych ze swojego kraju, mogą to być drobne, codzienne przedmioty. Ważne, by nie dawać nad wyraz drogich prezentów, bowiem wówczas osoba otrzymująca poczuje się w obowiązku, by ofiarować nam coś równie drogiego.

Młody Japończyk wręcza prezent osobie starszej od siebie


Oburęczność


 Ważną kwestią przy wręczaniu i otrzymywaniu prezentów jest użycie do tego obu rąk na znak szacunku. Tak samo działa to w przypadku kartek z życzeniami oraz wymianą wizytówek. Wręczając więc komuś cokolwiek, czy to klucz do hotelu, wizytówkę czy prezent(koniecznie zawsze  ładnie zapakowany)grzecznie jest robić to dwiema rękami w taki sposób, żeby osoba obdarowana mogła łatwo odebrać (także oburącz) przekazywany przedmiot.

Dwaj Japończycy wymieniający się wizytówkami



Zdejmowanie butów


 Powszechnym zwyczajem jest, aby przed wejściem do japońskiego domu, tradycyjnej restauracji, świątyni, ryokanu (tradycyjnej izby gościnnej), a czasem nawet muzeum czy galerii sztuki, zdjąć buty i założyć kapcie. Zazwyczaj są one przygotowane w miejscu, w którym wymagane jest ich włożenie. Istnieją także specjalne kapcie, które zakładane są tylko do toalety. Ten zwyczaj bierze się ze starego zwyczaju, gdy w domach przestrzeń przeznaczona na sen, jedzenie i odpoczynek była wyłożona matami tatami. Obuwie noszone poza domem mogło zabrudzić maty, toteż zdejmowano je w specjalnym przedsionku. Tradycja ta przetrwała do dziś, jest to sposób na okazanie szacunku dla przestrzeni mieszkalnej, miejsca uświęconego (np. świątynia), bądź strefy dziedzictwa kulturalno -historycznego.

Dodaj napis

 Wszedłszy do budynku lub mieszkania znajdziesz się w przedsionku zwanym genkan, zazwyczaj poziom podłogi genkanu jest nieco poniżej poziomu podłogi, po której stąpa się bez obuwia. W przypadku miejsc użytku publicznego natkniesz się tam na znak informujący o konieczności zmiany obuwia, rząd butów ułożonych równo pod ścianą lub szafki. Chyba są to  dość jednoznaczne sygnały ;).

 Samo wkroczenie na teren tatami nie jest jednak takie oczywiste. Po zdjęciu pierwszego buta powinno się od razu położyć stopę na matę, dopiero uczyniwszy to można zdjąć drugi i stanąć obiema stopami na tatami.





Kontakt wzrokowy 


 Mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni często unikają kontaktu wzrokowego, a zwłaszcza zbyt długiego spojrzenia w oczy. Czują się wtedy skrępowani. To ojciec może karcić swoim wzrokiem nieposłuszne dziecko, szef podwładnego. Osoba stojąca niżej w hierarchii społecznej najczęściej unika kontaktu wzrokowego ze swoim rozmówcą. Patrzy wtedy mniej więcej w okolice ramion lub odwraca wzrok. Mówi się także, że uśmiech Japończyków jest próbą ucieczki przed zbyt długim kontaktem wzrokowym, ponieważ przymrużone podczas śmiechu oczy stanowią naturalną barierę.


Śmiech 


 Zasłanianie ręką ust podczas śmiechu jest powszechnym zwyczajem wśród Japończyków, a zwłaszcza wśród kobiet. Choć nie jest to do końca wyjaśnione, bo sami Japończycy nie potrafią wytłumaczyć, dlaczego tak robią, wydaje się , że chodzi tu o zasłanianie zębów. Zasłanianie ręką ust podczas szerokiego uśmiechu należy w kulturze japońskiej do dobrego wychowania kobiety.




Pociąganie nosem 

 Publiczne wycieranie lub wydmuchiwanie nosa jest uważane nie tyle za niegrzeczne, co wręcz odpychające. Jeśli czujesz silną potrzebę ku temu, zrób to możliwie najdyskretniej. W miejscach publicznych będziesz niestety skazany na nieustanne pociąganie nosem.






Siorbanie i mlaskanie 


Wydawanie głośnych odgłosów w trakcie spożywania posiłku jest tam całkowicie normalne, a nawet uważane za oznakę szacunku wobec osoby, która przyrządziła danie. Jeśli jemy głośno i łapczywie znaczy to, że nam smakuje.





Napiwki 

 W jakiejkolwiek restauracji, taksówce i innych okolicznościach tego typu w Japonii Gaijini powinni wystrzegać się zachodniej tradycji dawania napiwków. Po prostu zapomnij o tym. Można tym urazić obsługę, która wychodzi z założenia, iż ich wysiłek jest adekwatny do ceny usługi, a zadowolenie klienta - najcenniejszą nagrodą. Żaden kelner, kucharz ani kierowca nie przyjmie tych dodatkowych pieniędzy, zwróci je jedynie, nieco skrępowany, więc nawet nie próbujcie(lub jakby to powiedział Nihonjin ,,dame'', nie wolno).

 Jeśli chcecie w szczególny sposób wyrazić wdzięczność za miłą obsługę, sprawę załatwi najlepiej postawienie obsłudze czarki sake, lub ofiarowanie drobnego upominku. Jak widać, prezenty w Kraju Wschodzącego Słońca potrafią rozwiązać każdy problem;). 



Jedzenie w biegu 


 W Japonii raczej nikt nie praktykuje metody jedzenia w trakcie marszu, jest to oznaka złych manier i bardzo źle o nas świadczy. Możesz usiąśc  w jakimś miejscu publicznym typu park, skwer a nawet plac świątynny i w spokoju spałaszować posiłek. Wiele sklepów typu kombini oferuje stolik lub barek, gdzie można zjeść coś na szybko. Nieraz znajdzie się tam i mała mikrofalówka do podgrzania naszego jedzenia.



Maniery przy stole 


 Przed posiłkiem Japończycy składają ręce jak do modlitwy i mówią ,,Itadakimasu”, odpowiednik naszego ,,smacznego”. Po zakończeniu gzrecznie jest powiedzieć ,,gochisōsamadeshita”, co tłumaczymy jako ,,dziękuję za posiłek”. Nie zapomnij o wtrąceniu  ,,oishii!"(pyszne) od czasu do czasu ;).





,,Jest dobrze" i  ,,Wystarczy ''


 Japończycy często używają zwrotu ii desu, daijobu desu, bądź kekko desu(jest dobrze) w znaczeniu ,,wystarczy, nie trzeba więcej". 

 Wyobraźmy sobie sytuację, gdy ktoś w restauracji nakłada nam na talerz potrawę, czy nalewa do szklanki napój. Jeśli jesteśmy usatysfakcjonowani ilością danego jedzenia bądź napoju, mówimy po polsku zazwyczaj ,,Już wystarczy, dziękuję.'' bądź ,,Dziękuję, wystarczy.'' Japończycy stosują wtedy jeden z powyższych zwrotów dając do zrozumienia, że taka ilość jest już dobra - czyli wystarczająca. Często wypowiedzi tej towarzyszy delikatny ruch dłonią powstrzymujący od dalszego nakładania potrawy na talerz. Nie używa się wtedy surowych stwierdzeń typu ,,Nie, nie trzeba'', ,,Już nie chcę'' itp. ponieważ japończyk zrozumiałby, że w cale nie chcemy dodatkowej porcji. Podziękowanie Arigato gozaimasu w takiej sytuaci oznacza, że jesteśmy wdzięczni za gest i prosimy o więcej.


 Japończycy są bardzo wyrozumiali dla Gaijinów, którzy nie opanowali jedzenia pałeczkami do perfekcji, istnieją jednak pewne zasady podczas posługiwania się nimi, które nieprzestrzegane skutkują fatalnymi faux pas. Kilka najważniejszych ujęłam w grafice poniżej.



Hierarchia i szacunek w języku 


 Uprzejmość i maniery to nie tylko gesty, ale i sposób, w jaki mówimy. Nie chodzi mi oczywiście o przekleństwa i obelgi, których w słowniku japońskim nie ma z resztą zbyt wiele do wyboru, zważywszy na kulturę tego kraju. Zwyczaje od zawsze były nieodłączną częścią jakiegokolwiek języka na świecie, mają ogromny wpływ na słownictwo i gramatykę. 

 Japoński nie jest tu wyjątkiem. Uczący się japońskiego często uskarżają się na ilość form ugrzecznionych, uwzględniania hierarchii w wypowiedzi i kurtuazji z jaką są zaznajamiani, ale w polskim, czy chińskim, czy hiszpańskim też istnieją podobne zasady. Zależy to jednak od kultury kraju. Na przykład brytyjski angielski jest bardziej oficjalny i ugrzeczniony niż amerykański dialekt, ta różnica ma podłoże historyczno - kulturowe.

Gdy adresujemy kogoś, zazwyczaj używamy końcówki -san za nazwiskiem. To formuła wyrażająca szacunek. Istnieją też takie sufiksy jak:
 -sama(wielki respekt, władcy i bóstwa) 
 -chan(o dzieciach i kobietach)
 -kun(nieformalny o mężczyznach)
-senpai(do osoby wyższej stażem, ucznia z klasy wyżej)
-kohai(osoba młodsza stażem, uczeń z klasy niżej)
-sensei(mistrz, nauczyciel)

 W dodatku, gdy mówimy o rzeczach należących do kogoś innego, o jego znajomych, krewnych itp., stosujemy inne określenia niż gdy mówimy o naszych własnościach. W przypadku przedmiotów wystarczy zazwyczaj dodać prefiks o-, na przykład o-kuruma(twój samochód), o-gakko(twoja szkoła).

 Gdy zaś adresujemy czyiś krewnych, słowo też może ulec zmianie. Weźmy na przykład słowo tsuma (żona) zamienia się w okusan(szanowna małżonka).


Mam nadzieję, że post się spodobał, zachęcam do dzielenia się swoimi przemyśleniami w komentarzach. Pozdrawiam serdecznie
Hikari





środa, 18 lipca 2018

Mroczna strona Japonii, czyli miejsca dla lubiących dreszczyk emocji 👻

Mroczna strona Japonii, czyli miejsca dla lubiących dreszczyk emocji 👻



 Wielu z was zapewne tak jak ja lubi te momenty, gdy serducho zaczyna walić jak oszalałe, a włosy stają na głowie. Niektórym wystarczy horror obejrzany w dobrej atmosferze, a inni muszą wysilić się trochę bardziej. Jeśli tak jak mnie, was też wyskakujące na ekranach demony raczej śmieszą niż przerażają, oto kilka miejsc, które musicie odwiedzić, gdy już udacie się do kraju kwitnącej wiśni.


Aokigahara - Las Samobójców


 Zacznijmy od tego najpopularniejszego miejsca, o którym słyszał już pewnie każdy z was, jeśli nie z filmu Jasona Zady, to ze znanego nam wszystkim serwisu youtube dzięki pewnemu youtuberowi ;) 



 To miejsce u podnóża góry Fuji z niewiadomych powodów przyciąga wiele osób, pragnących odebrać sobie życie. Zaraz po moście Golden Gate samobójstwa są tam popełniane najczęściej, choć japońskie władze zaprzestały podawać danych, bojąc się, że jeszcze bardziej będą one zachęcać ludzi z problemami. Tajemniczość i przesiąknięta grozą atmosfera przyciąga mnóstwo turystów. Wielu z nich mówi o odczuwalnym tam wszechobecnym smutku. Jakby las wyciągał z nas chęci do życia.
Brzmi przerażająco? Dla tych, którzy już zainteresowali się tematem, ostrzegam: przez złoża żelaza obecne w glebie w ów miejscu nie działają kompasy. Zapewne przez to giną tam również zagubieni turyści.

 Najbardziej współczuję pracownikom leśnym, którzy nie tylko muszą przetransportować odnalezione ciała do specjalnego miejsca, ale i poczekać na przybycie odpowiednich służb. W Japonii wierzy się, że pozostawione ciała samobójców sprawiają, iż dusza nie może zaznać spokoju. Las ten nazywany również Morzem Drzew skutecznie utrudnia udzielenie pomocy. Przez jego wielkość ciężko jest spotkać tam innych ludzi, jednak dzięki temu można w ciszy przemyśleć sobie wiele spraw... Brzmi to jakby las uwziął się na nas. Niewykluczone. W dawnych czasach właśnie tam przywożono ludzi starych, chorych, a nawet dzieci, by umierały z głodu, gdy rodzina nie mogła ich utrzymywać. 

Zaryzykowalibyście wejście w głąb czy odstraszają was już same tabliczki?




Most Matsue Ohashi


 Rzeka Ohashi to kanał między słonym jeziorem Nakaumi, a słodkowodnym Shinji, dlatego silny nurt przez bardzo długi czas niszczył wszelkie konstrukcje. Robotnicy zirytowani ciągłymi niepowodzeniami postanowili... złożyć ofiarę z człowieka. Nieszczęśnik nazywał  się Gensuke, a dowiedzieć o tym możemy się z z pism Hearna. Mamy tu do czynienia ze zjawiskiem zwanym hitobashira (ludzki filar).  Widocznie udało im się ,,przebłagać bogów", gdyż most stoi do dziś i najwyraźniej ma się dobrze.

Płaczący Kamień 


 W dawnych czasach podróżowanie oddalonymi od miast i wiosek szlakami było bardzo ryzykowne. Idąc górskim szlakiem zwanym Sayo no Nakayama możemy natrafić na kamień z bardzo tragiczną historią. Legenda głosi, że właśnie obok niego zginęła pewna ciężarna kobieta o imieniu Oishi. Została napadnięta i śmiertelnie zraniona. Dziecko udało się uratować, jednak matka nie miała tyle szczęścia. Podobno jej duch wszedł właśnie w stojący w pobliżu kamień, który zwabił podróżnych swoim zawodzeniem. Do dziś w to miejsce podróżują kobiety, by prosić o opiekę nad ich pociechami.



Nawiedzony dom handlowy


 Wieżowiec z trudną historią to typowe miejsce, w którym możemy spodziewać się dziwnych odgłosów i cieni zmarłych, to nie podlega wątpliwościom...

 Takich nie brakuje również w Tokio. Budynek o nazwie Sunshine 60 wcale nie jest taki słoneczny, jak wskazuje na to nazwa... Najpierw słynął z częstych i okrutnych napadów po to, by w XIX wieku stać się więzieniem Sugamo. Pod koniec drugiej wojny światowej, tak jak reszta Ikebukuro, został zrównany z ziemią, stając się grobowcem dla więźniów politycznych.

 Został odbudowany, by znów stać się więzieniem, które zlikwidowane zostało pod koniec lat 50. Kompleks został zamknięty, a miejsce to niewątpliwie trafia na naszą listę.

Zamek  Hachiōji


 Zamek... a raczej jego ruiny. Jego zburzeniu towarzyszyły mordy mieszkańców, również kobiet i dzieci, oraz garnizonu wiernemu rodzinie Hōjō. Dumni poddani popełniali samobójstwa, aby godnie odejść bez pomocy miecza wojownika wojsk Toyotomiego Hideyoshiego w brzuchu. 

Twierdza została spalona, a do dziś możemy usłyszeć tam odgłosy walki, płacz kobiet, czy dziwną muzykę... Chodzą pogłoski, że złośliwe duchy mogą nie tylko nastraszyć, lecz również zabrać się z Wami do domu. Ja chyba odpuszczę sobie zapoznanie ich z moją rodziną ;)



Osorezan - Góra Strachu


Wiecznie podgrzane, wypełnione siarczanami jezioro Usoriko, znajdujące się w kraterze wygasłego wulkanu, to niewątpliwie malownicze i interesujące miejsce. Atmosfery dopełniają pozostawiane w ofierze dla duchów wiatraczki. Jest to japoński odpowiednik rzeki Styks, miejsce spotkania ze zmarłymi, brama do zaświatów. Brzmi naprawdę intrygująco.



Tunel Jomon


 Budowa tego półkilometrowego tunelu kolejowego trwała ok. 3 lata. Niewątpliwie zainwestowano w to spore pieniądze oraz zatrudniono więźniów, by znaleźć im jakieś zajęcie.
Jednak po jego otwarciu okazało się, iż pasażerowie skarżą się na niecodzienne zjawiska.  Wizje zakrwawionych postaci, niewyjaśnione odgłosy, bóle głowy oraz ogólne złe samopoczucie na początku zostały zlekceważone. W 1970 roku w czasie remontu odkryto szkielety zamurowane w pozycji stojącej. Wielu z pasażerów na pewno cisnęło się na usta ,, a nie mówiłem?"




Mam nadzieję, że któreś z tych miejsc przykuło waszą uwagę. Planuję więcej tego typu tematów, więc jeśli jesteście za, wyraźcie swoje zdanie w komentarzach. Możecie również podsyłać nam własne pomysły. Chętnie  odpowiemy na wasze pytania ;) .
xoxo Yuki :*












sobota, 14 lipca 2018

Nowy kult? Sekta? A może kolejna debiutująca organizacja religijna?


Jak zbytnie zaangażowanie nauczycieli może przerodzić się w sektę, czyli Sōka Gakkai przejmuje wpływy nawet w Polsce ;)


Zacznijmy od początku, czyli od roku 1930, gdy niejaki Tsunesaburo Makiguchi zapragnął wyróżnić się jako nauczyciel i założył grupę o nazwie Sōka Kyōiku Gakkai (Towarzystwo Oświatowe ds. Krzewienia Wartości). Jak sama nazwa wskazuje, owo stowarzyszenie miało na celu promowanie pozytywnych wartości w obszarze edukacji. Idee Makiguchiego często nawiązywały do religii buddyjskiej, a dokładnie do nauk buddyjskiego mistrza Nichirena.
 Do wszystkich nauczycieli z wizją lepszego świata: uważajcie, by sytuacja nie wymknęła wam się spod kontroli ;).

 Chcąc nie chcąc z próby zmiany systemu edukacji na bardziej przyjemny powstała organizacja na skalę światową, ale o tym za chwilę. Nasz ulubiony pedagog jedynie wzniecił iskrę, którą szybko podłapał następny przewodniczący Jōsei Toda, który postanowił troszeczkę pozmieniać. I tak z 500 rodzin w mgnieniu oka organizacja, pod koniec jego panowania, rozszerzyła się na około 750 000 (Japończycy mieli w zwyczaju liczyć członków w rodzinach lub gospodarstwach domowych). Koleś musiał być z siebie niesamowicie dumny. Charyzma, a może fakt, iż potrafił doskonale dostosować zasady do zmieniających się poglądów i oczekiwań ludzi sprawił, że grupa wciąż się rozrastała. Stanowisko aktualnie obejmuje Daisaku Ikeda, słynący z tego, że wyprowadził organizację poza granice Japonii. 

 Liczba objętych krajów nie należy do najmniejszych, a Sōka Gakkai International nie jest obca również naszej kochanej ojczyźnie. Stworzyli także własną partię polityczną! Pewnie niektórzy z was zerwali się właśnie z krzeseł krzycząc: geniusze! Inni być może pomyśleli: co ma sekta do partii politycznej? Tutaj was zaskoczę ;). New Kōmeitō prosperuje do dziś. Nie jest to jednak nieuzasadnione działanie. Już sam Nichiren mocno wtrącał się w sprawy państwa. Niestety jego radykalność nie podobała się władzom, przez co został skazany na banicję, co w gruncie rzeczy wyszło mu na dobre, bo dorobił się grupki wyznawców. Makiguchi starając się jak najbardziej naśladować swojego idola, również dał się porwać w wir, zapewne uwielbianej przez nas wszystkich, polityki ;)  Jeszcze za panowania Tody w wyborach lokalnych władz z 52 kandydatów dostało się... 51!  Dochodzimy do momentu, w którym w 2000 roku sekta współrządzi Japonią. No kto by się tego spodziewał... 

Poszanowanie godności życia i same szlachetne intencje 

Organizacja działająca na rzecz pokoju, edukacji i kultury w oparciu o poszanowanie godności życia i próby naprawienia społeczeństwa. ,,Członkowie SGI starają się zaszczepić kulturę pokoju przez podnoszenie świadomości i uwrażliwianie innych oraz tworzenie więzi obywatelskich." Brzmi całkiem niegroźnie, prawda? Bo czy codzienne praktyki takie jak czantowanie, recytacja Sutry Lotosu i dyskusje na temat buddyzmu mogą komuś zaszkodzić? Sami członkowie nie wydają się niezadowoleni. Organizacja pomaga im w znalezieniu wsparcia i pomocy. Osoby te często są ze sobą w bardzo bliskich relacjach. ,,Oświecają" również innych nie jest to jednak tak uciążliwe jak czasem bywa w przypadku Świadków Jehowy. Działa to bardziej na zasadzie ,,wciągania''rodziny i przyjaciół.

 Jest to dosyć wpływowa grupa, a tam gdzie dobre opinie, pojawiają się również te negatywne. W internecie można znaleźć wiele afer, jednak tu pojawia się pytanie: czy nie są one obecne już wszędzie? Gwałty, morderstwa, w XXI wieku nadal przydarzają się takie okropieństwa, nie ważne jakiego wyznania był dany oprawca. Osobiście mam do tej religii ambiwalentny stosunek. 

Kontrowersje i jeszcze więcej kontrowersji

By przedstawić problem, najpierw w skrócie wspomnijmy o pewnym ważnym Japońskim zwyczaju. Mianowicie na grobie zmarłego w czasie pogrzebu zostawiane są koperty (zazwyczaj biało-czarne) z pieniędzmi dla rodziny. To obowiązujący żałobników prezent kondolencyjny. Jest nim zwykle określona suma pieniędzy mieszcząca się w przedziale 3 tys.- 30 tys. jenów(w przeliczeniu to około 100zł), w zależności od stopnia pokrewieństwa lub relacji. Jeśli zmarłym jest członek sekty, suma ta przechodzi na organizację. Nie można przymknąć oka na fakt, iż zabawy z sektami nie należą do najbezpieczniejszych. Czy organizacja ta mogłaby nam zagrozić?  Niewątpliwie ma już dość szerokie pole do popisu. Jeśli ktoś z was czytał książkę pt. ,,Pamięć doskonała" R. Scotta Bakkera, wie, że nie ma co zadzierać z organizacjami posiadającymi: 
a)silnych liderów
b) w którcyh członkowie są ze sobą dosyć silnie związani emocjonalnie. 

Mam nadzieję, że tego typu tematy przypadną wam do gustu. Jest to mój pierwszy post, dlatego chciałabym was serdecznie przywitać i podziękować za chwilę uwagi ;) xoxo Yuki :*

Flaga SGI
Pomoc zaczerpnięta od wydawnictwa Torii ;)



poniedziałek, 9 lipca 2018

Mały wstęp i lekcja pierwsza- sushi


Zacznijmy od tego, że ów blog nie będzie prowadzony przez zwyczajnego blogera,  jesteśmy za to MY, Ninja. Ale od początku...

Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za trzema świątyniami i dwoma bramami torii zostałyśmy przyjęte do tajemniczego chramu. Do akademii dostałyśmy się w sposób niezwykły, bo przez przejście na zapleczu w sushi barze. Spędziłyśmy tam parę ładnych lat (które można uznać za owocne)na edukacji. Być może kiedyś posiądziemy całą wiedzę naszych mistrzów, ale jeszcze nie nadszedł na to czas. Wracając do tematu, nasza mistrzyni poprosiła nas, abyśmy  przekazały następnym pokoleniom cenną wiedzę, jaką już udało nam się zdobyć. Jest nas cztery: Ran, Aiko, Yuki oraz HikariBędziemy Wam dawać lekcje, mniej więcej dwa razy na miesiąc. Chcemy, żebyście poznali kulturę tego pięknego wyspiarskiego kraju, jakim jest Japonia.


 Na dobry początek porozmawiamy o jedzeniu, bo, jak mawiają, przez żołądek do serca. Niewiele japońskich potraw zawraca w głowie nam, ludziom zachodu tak, jak robi to sushi,  więc ten temat obejmie dzisiejsza lekcja. Danie, jak każde, musi mieć składniki:
- ryż kleisty do sushi (można znaleźć w większych marketach)
- sos do ryżu 
- ogórek
- ryba (my użyłyśmy łososia, krewetek i paluszków krabowych surimi, to z resztą najpopularniejsze składniki sushi)
- pasta wasabi
- serek kanapkowy lub majonez
- parę liści sałaty 
- prasowane algi-sushi nori
- mata bambusowa
- sos sojowy
- marynowany imbir (opcjonalnie)

Wykonanie (Każda z nas^^):
Zdjęcia:Aiko

 Ryż ugotuj według wskazań na opakowaniu (na ogół 1 szklanka ryżu na 1,2 szklanki wody), co najmniej godzinę przed podaniem. Ryż kleisty powinno się kilkakrotnie przepłukać pod zimną wodą tak długo aż przestanie być mętna a ryż straci biel i zrobi się lekko przeźroczysty. Dobrze jest też przed samym ugotowaniem namoczyć opłukany ryż w wodzie na ok. pół godziny. Teraz dopiero możemy zalać ryż wodą i zagotować. Po zagotowaniu zmniejszamy ogień i mieszamy od czasu do czasu. Zdejmujemy z ognia, gdy ryż zrobi się miękki i klejący, a woda odparuje. Odstawiamy do ostygnięcia i dodajemy sos do ryżu (7 łyżeczek na 500 g), który nada mu lepszy smak ;).



Zdjęcie przedstawia (przeciwnie do ruchu wskazówek zegara) nori, mieszankę ryżu do sushi z gotową mieszanką kolorowych ryżów, pokrojony w paski ogórek, najlepiej bez miąższu, mini krewetki podsmażone na maśle, sos sojowy, surimi, kleks wasabi, kilka gotowych sushi, mata bambusowa.

Jak widać, wykorzystałyśmy też zwykły ryż. Sushi raczej nie uda się bez kleistej odmiany, więc wymieszałyśmy oba rodzaje. To ważne, by ryż w sushi się kleił, bo to on trzyma wszystko w kupie.



Na pionowo ustawionej macie bambusowej rozkładamy nori (ważne, by gładka strona była na zewnątrz) i smarujemy cienko majonezem lub serkiem na całej powierzchni. Opcjonalnie smarujemy poziomym paskiem wasabi. 

Rozsmarowujemy po całości ryż ok. centymetrową warstwą i układamy składniki poziomym pasem u dołu algi.

























 Kolejnym etapem jest zwijanie. Zawijamy składniki w taki sposób, aby listki nori zamknęły ryż ze składnikami w środku rulonu. Należy przy tym uważać, aby mata bambusowa została na zewnątrz. Jedną ręką formujemy rulon, druga ręką ciągniemy koniec maty, aby nie zawinęła się do środka sushi. 

 Całość kroimy ostrym nożem z 2-3 cm odstępami. Wykładamy na talerz i gotowe! Podajemy z sosem sojowym  i imbirem oraz kleksem wasabi.

 Może i nie są idealne, ale nie każdy jest urodzonym itamae :)
Co do sushi samego w sobie... Obiecujemy napisać o nim wkrótce, więc mamy nadzieję, że każdy zaintrygowany tą mistyczną ,,surową rybą'' będzie miał okazję poszerzyć swoją wiedzę na jej temat.


I toby było na tyle jeśli chodzi o pierwszy wpis,
oczekujcie na więcej. Sayõnara oraz itadakimasu!( do widzenia, smacznego)